Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku i komfortu, nie podobało się w zamku tak licho utrzymanym.
Przyszła awantura Stu dni. Hrabiostwo udali się za królem do Gand, hrabia bowiem został z powrotem porucznikiem w Maison-Rouge.
Był to bardzo piękny mężczyzna, liczący około czterdziestu dwóch lat. Wrócił do La-Ville-aux-Fayes już sam i co rok, około jesieni, przyjeżdżał aby się pokłonić ojcu.
Podprefekt, człowiek cesarski, obraził się że go nie przyjęto i w czasie Stu Dni podsycał ogień między zamkiem i miastem. Z nienawiści do dawnego porządku, który omal nie wrócił, mieszkańcy La-Ville-aux-Fayes zbonapartyzowali się, stali się patrjotami, i dali się wziąć na wszystkie elegje, które, w obłudnie konstytucyjnym języku, opowiadały o chwale Francji, o Kozakach, o klęskach najazdu, o obcej okupacji, okropnem nieszczęściu z winy Napoleona, które, biorąc finansowo, było dla Francji jedynie obrotem kapitału, bo to co płaciła cudzoziemcom zostało w kraju.
Poczciwiec Grandlieu miał wówczas siedemdziesiąt cztery lata. Prezydent trybunału, Minoret-Grandin, i niejaki ksiądz Louchard (niegdyś zaprzysiężony), który przeczuwał przyszłość, spiskowali z merem, panem Massin, starając się utrudniać życie poczciwcowi tak, aby sprzedał swoją ziemię: naradzano się już, jak się do niej dobrać. Uprzedzono pana Garangeot, plenipotenta margrabiego. Poczciwiec położył się do łóżka udając chorego; następnie