Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pięknym fajansowym piecem oraz długiemi ławeczkami, obitemi czerwonym aksamitem.
Tam to, jednego rana, przed żniwami, stara Tonsard przyprowadziła swoją wnuczkę Katarzynę, która (mówiła stara) miała się wyspowiadać z rzeczy straszliwej dla ubogiej ale uczciwej rodziny. Podczas przemówienia starej, Katarzyna stała w postawie zbrodniarki; następnie opowiedziała ambaras w jakim się znalazła i który zwierzyła jedynie babce: matka by ją wypędziła; ojciec, człowiek honoru, zabiłby ją. Gdyby miała bodaj tysiąc franków, wyszłaby za mąż za biednego robotnika nazwiskiem Godain, który wie o wszystkiem i który kocha ją jak brat; kupiłby lichy kawałek gruntu i pobudowałby chatę. To było rozczulające... Hrabina przyrzekła poświęcić na to małżeństwo sumę oszczędzoną na jakimś kaprysie. Szczęśliwe stadła, Michaud, Groison, działały zachęcająco. Przytem to wesele, to małżeństwo, byłoby dobrym przykładem dla miejscowych ludzi i zachęciłoby ich do dobrego prowadzenia. Ułożono tedy małżeństwo Katarzyny Tonsard i Godaina zapomocą tysiąca franków ofiarowanych przez hrabinę.
Drugim razem, ohydna stara, matka Bonnebaulta, która mieszkała w lepiance między bramą Couches a wsią, przyniosła pęk grubych nici.
— Pani hrabina zdziałała cuda, powiadał proboszcz pełen wiary w postęp moralny tych dzikich. Ta kobieta robiła pani wiele szkody w lasach; ale