Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Protokół i skarga, przed sądem poprawczym, wykrzyknął Lupin. Och, toby było za piękne!
— Co za przyjemność, rzekł naiwnie Soudry, widzieć hrabiego de Montcornet, wielkiego oficera Legji, komandora świętego Ludwika, generał-porucznika, oskarżonego, naprzykład, o obrazę moralności publicznej...
— Zanadto kocha żonę!... osądził Lupin, nigdy go nie doprowadzimy do tego.
— To nie jest przeszkoda; ale nie widzę w całym okręgu ani jednej dziewczyny zdolnej przywieść świętego do grzechu; szukam jej dla naszego proboszczunia, wykrzyknął Rigou.
— Co powiecie o pięknej Agatce Giboulard, za którą szaleje młody Sarcus?... wykrzyknął Lupin.
— To byłaby jedyna, odparł Rigou; ale też na nic; ona sobie wyobraża, że wystarczy się jej pokazać aby ją podziwiano; nie dosyć zalotna, nam trzeba szelmeczki, spryciary... Mniejsza z tem, niech przyjdzie.
— Tak, rzekł Lupin, im więcej ładnych dziewczyn, tem większe widoki.
— Bardzo trudno będzie ściągnąć Tapicera na jarmark! A jeżeli przyjedzie na jarmark, czy zajdzie do naszej nory w Tivoli? rzekł ex-żandarm.
— Powód, któryby mu przeszkodził przyjść, nie istnieje już w tym roku, moje serce, odparła pani Soudry.
— Jaki powód, moja ślicznotko?... spytał Soudry.
— Tapicer próbował się ożenić z panną de Soulanges, rzekł rejent; odpowiedziano mu, że jest za mło-