wręcz: będziemy żyli z kradzieży i wyćwiczymy się w jej praktykach. Nałogi te wzrosły zwolna. Do chrustu, rodzina domięszała nieco świeżego drzewa; następnie, ośmielona nawykiem i rozmyślną bezkarnością potrzebną do planów które poznamy w dalszym ciągu opowiadania, w ciągu dwudziestu lat doszła do zbierania swojego drzewa, do kradzieży obejmującej niemal wszystkie potrzeby życia! Pasza dla krów, nadużycie „kłosków“ i grabieże winnic utrwaliły się także stopniowo. Skoro raz rodzina Tonsard i okoliczni próżniacy zakosztowali dobrodziejstw tych czterech praw zdobytych przez wiejskich nędzarzy i dochodzących do łupiestwa, można pojąć, iż chłopi nie mogli się ich wyrzec, chyba zmuszeni siłą większą od ich zuchwalstwa.
W chwili gdy się zaczyna to opowiadanie, Tonsard był to mężczyzna około pięćdziesięcioletni, duży i silny, raczej zażywny; włosy czarne i kędzierzawe, cera krwista, z fioletowemi centkami, oko żółtawe, uszy odstające i silnie powyginane. Był nibyto muskularny, ale w gruncie ciało to było wiotkie; czoło płaskie, dolna warga obwisła. Ukrywał on swój prawdziwy charakter pod tępotą, przeplataną błyskami, które tem podobniejsze były do inteligencji, ile że w towarzystwie teścia Tonsard przejął jego kpiący sposób mówienia. Nos, spłaszczony na końcu, jakgdyby palec boży chciał go naznaczyć, sprawił iż głos wychodził niby z podniebienia, jak u wszystkich których zniekształciła choroba zatykając komunikację dróg nosowych. Górne zęby, skrzyżowane, ujawniały
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/88
Wygląd
Ta strona została przepisana.