Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Renie porosła mchem i paprocią, ale poprzecinanych jak ona złomami łupku, sączą się tu i ówdzie białe pieniące się strumienie, którym wciąż wilgotna i zielona łączka służy za puhar; następnie, jako kontrast do tej dzikiej i odludnej natury, z drugiej strony tego malowniczego chaosu, na skraju łąk, widać ostatnie ogrody Couches wraz z domami i kościółkiem.
Oto dwa zdania; ale wschodzące słońce, czystość atmosfery, świeżość rosy, ale koncert wód i lasów?... odtwórzcie to sobie.
— Na honor, to prawie tak piękne jak Opera! wykrzyknął w duchu Blondet idąc wzdłuż owej niespławnej Awony, której kaprysy uwydatniały prosty, milczący i głęboki kanał niżniej Awony, oprawnej w wielkie drzewa lasu Aigues.
Blondet niedaleko zaszedł tego rana; niebawem zatrzymał go wieśniak. Chłopi są w tym dramacie tak ważnymi dla akcji komparsami, że mogą łatwo zasunąć na drugi plan bohaterów.
Dotarłszy do skał, z których główne źródło wypływa niby przez bramę, utalentowany pisarz ujrzał człowieka, którego nieruchoma postawa zdolna była obudzić ciekawość dziennikarza, gdyby już postać i strój tego żywego posągu nie zaintrygowały go głęboko.
Poznał w tym nieboraku jednego z owych starców, tak umiłowanych ołówkowi Charleta; przypominał on wiarusów tego Homera żołnierzy silną budową, która mogła stać się groźną, a jego nieśmiertelnych zamiataczy twarzą czerwoną, siną, chropowatą, niezdolną do rezygnacji. Pospolity filcowy kapelusz, noszący ślady