Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poznawszy jedynie jej trudności — literat zmuszony jest krążyć po parku, ziewać w niebogłosy, liczyć pnie drzew. Otóż, im życie jest łatwiejsze, tem zatrudnienia te są uciążliwsze, o ile się nie należy do szanownej sekty kwakrów, do czcigodnego cechu drwali lub wypychaczy ptaków. Gdyby się miało, jak właściciele ziemscy, mieszkać stale na wsi, zapełniłoby się nudę jakąś pasją do motyli, muszli, owadów lub miejscowej flory, ale rozsądny człowiek nie będzie się pakował w nałóg dla zabicia dwóch tygodni. Najwspanialsza posiadłość, najpiękniejszy zamek stają się tedy rychło mdłe dla tych którzy posiadają jedynie ich widok. Piękności natury wydają się bardzo mizerne w porównaniu do ich obrazu w teatrze. Wówczas Paryż migoce wszystkiemi swemi iskierkami. Bez osobliwego zainteresowania, które was wiąże, jak Blondeta, do miejsc zaszczyconych krokami, oświeconych oczami pewnej osoby, pozazdrościłoby się ptakom ich skrzydeł, aby wrócić do wiekuistych wstrząsających obrazów Paryża i jego rozdzierających walk.
Długi list dziennikarza pozwoli się domyślić bystrym umysłom, że, moralnie i fizycznie, doszedł on do tej fazy właściwej zaspokojonym namiętnościom, sytemu szczęściu. Fazę tę wyobraża dość wiernie tuczony drób, kiedy, z głową wciśniętą w wydęty wól, stoi bez ruchu, nie mogąc już patrzyć na najapetyczniejsze jadło. Toteż, ukończywszy swój olbrzymi list, Blondet uczuł potrzebę wydobycia się z ogrodów Armidy i ożywienia śmiertelnej luki pierwszych trzech godzin dnia: między śniadaniem bowiem a obiadem czas