Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedz mi, Kuternoga, jeżeli chcesz, możesz nam tęgo dopomóc...
— Zostaje pan tedy u nas? Powiadano, że pan się przenosi do Paryża.
— Nie, czekając jak się to skończy, będę robił interesy w La-Ville-aux-Fayes... Generał nie domyśla się, co to wieś; będzie tu znienawidzony, rozumiesz... Trzeba zobaczyć, jak się to obróci. Nie wysilaj się w służbie; on ci powie żebyś ludzi pędził batem, bo on widzi którędy wyciekają talary...
— Odprawi mnie, mój dobry panie Gaubertin, a pan wie jak mi dobrze przy bramie Avonne...
— Generał zbrzydzi sobie wkrótce gospodarstwo, rzekł Gaubertin; nie długo będziesz na bruku, gdyby cię przypadkiem odprawił. Zresztą, widzisz te lasy... rzekł ukazując krajobraz, ja tam będę silniejszy niż panowie...
Ta rozmowa toczyła się w lesie.
— Te hycle paryżany, Arminaki, mogłyby siedzieć w swojem błocie w Paryżu... rzekł gajowy.
Od czasu walk w XV wieku, słowo Arminaki (Armagnacs, Paryżanie, wrogowie książąt burgundzkich) zostało jako obelżywy termin w wyżniej Burgundji, gdzie, zależnie od miejscowości, rozmaicie się skaziło.
— Wróci tam, ale pobity! rzekł Gaubertin, a my będziemy kiedyś orali park w Aigues. Czyż to nie znaczy okradać lud, poświęcać dla przyjemności jednego człowieka dziewięćdziesiąt morgów najlepszej ziemi...