Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z miłości bez nadziei; ma za co kupić wszystkie kobiety, które chcą lub mogą się sprzedać.
— Nie znam jej, odparł baron. I mogę wam powiedzieć, skoro pani de Nucingen została w salonie, że aż dotąd, nie wiedziałem co to jest miłość. Miłość?... to coś z czego się chudnie.
— Gdzieżeś pan spotkał tę młodą niewinność? spytał Rastignac.
F pofosie, o bółnodzy, f lazgu Fęzen (Vincennes).
— Znaki poszczególne? rzekł de Marsay.
— Żabot z białej gazy, suknia różowa, biała szarfa, biały welon... postać prawdziwie biblijna! Oczy z płomienia, płeć wschodnia.
— Śniło się panu! rzekł Lucjan uśmiechając się.
— To prawda, spałem jak suseł... wracałem z obiadu na wsi u mego przyjaciela...
— Czy była sama? rzekł du Tillet, przerywając giełdziarzowi.
— Tak, rzekł baron boleściwie, oprócz hajduka za powozem i pokojowej...
— Lucjan wygląda tak jakby ją znał, wykrzyknął Rastignac pochwyciwszy uśmiech kochanka Estery.
— Któż nie zna kobiet zdolnych puścić się o północy na spotkanie Nucingena? rzekł Lucjan wykręcając się na pięcie.
— Słowem, to nie jest kobieta która bywa w towarzystwie? spytał kawaler d’Espard; baron byłby poznał hajduka.
— Nie widziałem jej nigdzie, odparł baron, a oto już od sześciu tygodni każę szukać jej przez policję...
— Lepiej aby pana kosztowała parękroć tysięcy franków niż żeby miała kosztować życie; w pańskim wieku, miłość bez pokarmu jest niebezpieczna, rzekł Desplein, można z tego umrzeć.
Dag, odparł Nucingen, to co jem, nie idzie mi na zdrowie, powietrze staje mi się śmiertelne. Jeżdżę do lasku Vincennes, oglądać miejsce gdzie ją ujrzałem!... Oto moje życie! nie mogłem zajmować się ostatnią pożyczką: zdałem się z tem na swoich kolegów,