Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gzymsie, chwycił i cisnął Constensona z taką siłą, że szpicel upadł w rynsztok ulicy. Contenson poległ na polu chwały. Jakób Collin wrócił spokojnie do izdebki, gdzie położył się do łóżka.
— Daj mi coś, od czegobym się porządnie schorował ale nie umarł, rzekł do Azji: trzeba znaleźć się w agonji, aby móc nie odpowiadać ciekawym. Nie bój się nic, jestem księdzem i zostanę księdzem. Pozbyłem się, i to w naturalny sposób, jednego z tych, którzy mnie mogli zdemaskować.
O siódmej wieczór poprzedniego dnia, Lucjan, zaopatrzywszy się w paszport, ruszył w kabriolecie pocztowym do Fontainebleau, gdzie zanocował w ostatniej gospodzie od strony Nemours. Nazajutrz, koło szóstej rano, udał się pieszo do lasu i zaszedł aż do Bouron.
— To tu, rzekł siadając na skale skąd roztacza się piękny widok na Bouron, miejsce gdzie Napoleon, na dwa dni przed abdykacją, zamierzał podjąć gigantyczny wysiłek.
Z brzaskiem dnia, usłyszał turkot poczty i ujrzał bryczkę, na której znajdowała się służba młodej księżnej de Lenoncourt-Chaulieu oraz pokojówka Klotyldy.
— One! rzekł do siebie Lucjan; dalej, odegrajmy dobrze komedję, a jestem ocalony, będę zięciem domu Grandlieu.
W godzinę później, berlinka w której znajdowały się dwie kobiety nadjechała z lekkim turkotem, po którym łatwo poznać wytworny ekwipaż. Panie oświadczyły, że pragną wysiąść; zaczem, siedzący z tyłu lokaj zatrzymał berlinkę. W tej chwili, wysunął się Lucjan.
— Klotyldo! zawołał pukając w szybę.
— Nie, rzekła księżna do przyjaciółki, nie wsiądzie do powozu i nie będziemy z nim same, moja droga. Rozmów się z nim po raz ostatni, zgoda: ale niech to będzie na gościńcu, pójdziemy pieszo, za nami pójdzie Baptysta... Dzień jest ładny, jesteśmy ciepło ubrane, nie lękamy się chłodu. Powóz będzie jechał za nami.