Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Chwyciła Lucjana, przycisnęła go kurczowo do serca i dodała jeszcze:
— Wyjdź!... wyjdź!... albo zapragnę żyć.
Kiedy umierająca pojawiła się w salonie, rozległ się krzyk podziwu. Oczy Estery odbijały nieskończoność, w której gubiła się dusza tego kto w nie spojrzał. Granatowa czerń delikatnych włosów podnosiła biel kamelji. Efekt, jaki ta wspaniała dziewczyna zamierzyła, osiągnął swój cel. Nie miała rywalek. Zjawiła się jako wyraz szalonego zbytku, którego wytwory ją otaczały. Iskrzyła się zresztą dowcipem. Dawała takt orgji z tą zimną i spokojną siłą, jaką rozwija Habaneck w konserwatorjum, w owych koncertach, w których pierwsi muzycy Europy wznoszą się do szczytów interpretując Mozarta i Beethovena. Wśród tego, śledziła z niepokojem, że Nucingen je mało, nie pije i przybiera tony pana domu. O północy, wszystko było nieprzytomne. Tłuczono kieliszki, aby już nie służyły nikomu. Dwie firanki z malowanego pekinu podarto, Bixiou upił się drugi raz w życiu. Nikt nie mógł się utrzymać na nogach, kobiety posnęły na kanapach, goście nie mogli tedy spełnić planowanego konceptu, aby odprowadzić Esterę i Nucingena do sypialni, ze świecznikami w dłoni i śpiewając „buona sera“ z Cyrulika. Nucingen sam podał rękę Esterze; Bixiou, który ich spostrzegł, mimo iż pijany, miał jeszcze siłę powiedzieć, jak Rivarol o ostatniem małżeństwie księcia de Richelieu: „Trzebaby uprzedzić policję... zanosi się tu na brzydką sprawkę...“ Kpiarz myślał że żartuje, był prorokiem.
Pan de Nucingen pojawił się w domu dopiero w poniedziałek koło południa. O pierwszej, agent giełdowy oznajmił mu, że panna Estera Van Bogseck poleciła już w piątek sprzedać obligację na trzydzieści tysięcy franków renty i podjęła całą sumę.
— Ale, panie baronie, rzekł, dependent adwokata Derville zaszedł do mnie w chwili gdy mówiłem o tej tranzakcji, przeczytawszy prawdziwe nazwisko panny Estery, powiedział mi, że odziedziczyła siedem miljonów.