Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Baron pochylił się z psią pokorą.
— Czy chcesz abym była milusia i poczęstowała cię dziś u siebie szklanką wody z cukrem, ti, ti, glubasku?
Zerdze mi łamiesz...
Zerdze!... powtórzyła, przedrzeźniając wymowę barona. Zatem, przyprowadź mi Lucjana; chcę go zaprosić na naszą ucztę Baltazara i mieć pewność że nie skrewi. Jeśli ci się uda to poselstwo, powiem ci tak ładnie że cię kocham, mój gruby Frycku, że uwierzysz...
— Jesteś czarodziejka, rzekł baron, całując rękawiczkę Estery. Zgodziłbym się słuchać godzinę obelg, gdyby zawsze była pieszczota na końcu...
— No, jeżeli mnie nie usłuchasz, to... rzekła, grożąc baronowi palcem tak jak się grozi dzieciom.
Baron poruszył głową jak ptak chwycony w paść i wpatrzony błagalnie w myśliwca.
— Mój Boże! co Lucjanowi? rzekła do siebie skoro znalazła się sama, nie mogąc wstrzymać spływających łez: nigdy nie był taki smutny!
Oto co owego dnia zdarzyło się Lucjanowi. O dziewiątej wsiadł, jak co wieczór, do powozu, aby się udać do pałacu Grandlieu. Wszystko uśmiechało mu się od miesiąca. Był trzy razy na obiedzie u księstwa de Grandlieu, książę był dla niego bardzo łaskaw; akcje omnibusów, sprzedane za trzysta tysięcy, pozwoliły mu spłacić znowu sporą część ceny kupna. Klotylda de Grandlieu, która roztaczała prześliczne tualety, rumieniła się jak piwonia kiedy Lucjan wchodził do salonu i afiszowała głośno swą miłość. Kilka osób dość wysoko postawionych mówiło o tem małżeństwie jako o rzeczy wielce prawdopodobnej. Książę de Chaulieu, dawny ambasador w Hiszpanji i przez krótki czas minister spraw zagranicznych, przyrzekł księżnej de Grandlieu poprosić króla o tytuł margrabiego dla Lucjana. Zjadłszy obiad u pani de Sérizy, Lucjan wybrał się tedy owego wieczora, aby złożyć księstwu codzienną wi-