Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gruby procent! Wie pan... wydaje mi się pan jakby młodszy... Choć jestem tylko pokojówką, nieraz widziałam takie objawy... to szczęście... szczęście daje ten odblask... Gdyby pan miał jakieś wydatki, niech pan nie żałuje: zobaczy pan, ile to przynosi. Powiedziałam pani: byłaby ostatnią z ostatnich, ladacznicą, gdyby pana nie kochała, wydobył ją pan z piekła... Skoro raz pozbędzie się trosk, pozna ją pan. Między nami, mogę panu wyznać, że tej nocy kiedy tak płakała... cóż pan chce! nam kobietom zależy przecie na szacunku człowieka który ma nas utrzymywać... nie śmiała panu powiedzieć tego wszystkiego... chciała uciec.
— Uciec! wykrzyknął baron przerażony tą myślą. Ale giełda! giełda! Idź, idź, nie wchodzę... ale niech się pokaże choć w oknie... Widok jej doda mi serca...
Estera uśmiechnęła się do pana de Nuncingen, kiedy przechodził pod domem; bankier odszedł ciężkim krokiem powiadając sobie:
— To anioł!
Oto jak wzięła się do rzeczy Europa, aby osiągnąć ten niemożliwy rezultat. Około wpół do trzeciej, Estera skończyła się ubierać tak jak dawniej kiedy oczekiwała Lucjana, była urocza; widząc ją, Prudencja rzekła, spojrzawszy przez okno:
— Pan idzie!
Biedna dziewczyna rzuciła się, myśląc że zobaczy Lucjana, i ujrzała Nucingena.
— Och! przykrość mi zrobiłaś! rzekła.
— To był jedyny sposób, aby się wydawało że pani zwraca nieco uwagi na biednego staruszka, który zapłaci pani długi, bo wszystko będzie zapłacone.
— Jakie długi? wykrzyknęła biedna istota, która myślała jedynie o tem aby zdławić swą miłość.
— Te, które pan Karlos zrobił za panią.
— Jakto! wszak to już blisko czterysta tysięcy! wykrzyknęła Estera.