Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Myźliż o fzyzdgiem, rzekł Nucingen.
— To mój fach, odparła.
Azja zaprowadziła Nucingena na ulicę Barbette, i zawiodła go na czwarte piętro jakiegoś podejrzanego domu. Widząc, w nędznie umeblowanym pokoju, Esterę ubraną jak robotnicę i pracującą nad haftem, miljoner zbladł. Po kwadransie, przez który Azja niby szeptała coś z Esterą, młody starzec zaledwie zdołał przemówić.
— Panienko, rzekł wreszcie do biednej dziewczyny, czy raczy mnie pani przyjąć za opiekuna?
— Muszę, rzekła Ester, w której oczach zabłysły wielkie łzy.
— Niech panienka nie płacze. Zrobię panią najszczęśliwszą ze wszystkich kobiet na świecie... Pozwól mi się tylko kochać, zobaczysz...
— Moja mała, pan baron jest rozsądny, rzekła Azja; wie, że ma skończonych sześćdziesiąt sześć lat i będzie bardzo pobłażliwy. Słowem, mój aniołku, znalazłam ci istnego ojca... — Trzeba z nią z tego tonu, szepnęła Azja do niezadowolonego bankiera. Nie łapie się jaskółek pukając z pistoletu. Chodź pan tu, rzekła Azja prowadząc Nucingena do sąsiedniego pokoju, pamiętasz nasz układzik, moje serce?
Nucingen wydobył z kieszeni fraka portfel i wyliczył sto tysięcy, na które Karlos, ukryty w gabinecie, czekał z niecierpliwością a które kucharka mu zaniosła.
— Oto sto tysięcy, które baron ulokował w Azji; teraz postarajmy się aby coś ulokował w Europie, rzekł Karlos do swej powiernicy, skoro znaleźli się w sieni.
Znikł, dawszy instrukcje Malajce, która wróciła do pokoju, gdzie Estera płakała gorącemi łzami. Dziecko, niby zbrodzień skalany na śmierć, wyroiło sobie baśń nadziei, i oto wybiła fatalna godzina.
— Moje drogie dzieci, rzekła Azja, gdzie chcecie iść?... Baron Nucingen...