Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było ofiarowaniem ci cząstki tego co posiadasz całe? Czy nie jesteś mą przyszłością? Jakże mi żal przeszłości! Te lata, które już nie należą do nas, jakże chciałbym ci je oddać wszystkie, abyś w nich panowała tak jak panujesz w mem obecnem życiu. Ale cóż to jest czas mego istnienia, w którym nie znałem cię jeszcze? Byłby nicością, gdybym nie był w nim tak nieszczęśliwy!“


FRAGMENT.


„Aniele drogi, jakiż słodki był wczorajszy wieczór! Ileż bogactw w twojem drogiem sercu! twoja miłość jest tedy niewyczerpana jak moja? Każde słowo przynosiło mi nowe rozkosze, a każde spojrzenie pomnażało ich głębie. Spokój twojej fizjognomji dawał bezgraniczny widnokrąg naszym myślom. Tak, wszystko było wówczas nieskończone jak niebo, a słodkie jak jego lazur. Subtelność twoich ubóstwianych rysów odbijała się przez jakieś dziwne czarnoksięstwo w twoich wdzięcznych ruchach, w lubych gestach. Wiedziałem dobrze, że jesteś samym urokiem i samą miłością, ale nie wiedziałem jak bardzo jesteś rozmaita w swym wdzięku. Wszystko spiknęło się aby mi podszepnąć owe rozkoszne błagania, aby mi kazać prosić o te pierwsze ustępstwa, których kobieta odmawia zawsze, zapewne dlatego aby je dać sobie wydrzeć. Ale nie: ty, droga duszo mego życia, ty nigdy nie będziesz wiedziała z góry czego zdołasz użyczyć mej miłości; oddasz się może niechcący! Jesteś szczera, słuchasz jedynie swego serca. Jakże twój słodki głos spływał się z tkliwą harmonją czystego powietrza i spokojnego nieba! Ani krzyku ptaka, ani szelestu wiatru; — samotność i my! Nieruchome listeczki nie drgnęły nawet w owych cudownych barwach zachodzącego słońca, które są zarazem światłem