Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nięcia jego twierdzeń, dołączał je do każdego z rozdziałów któremu służyły za dowód, tak iż wiele jego maksym nabierało przez to pewności niemal matematycznej. Dzieła Cardana, człowieka obdarzonego osobliwą zdolnością wizji, dostarczyły mu cennych materjałów. Nie zapomniał ani Apolonjusza z Tjan, zwiastującego w Azji śmierć tyrana i opisującego jego mękę w tej samej chwili w której odbywała się ona w Rzymie, ani Plotyna który, rozłączony z Porfirjuszem, odczuł z oddalenia że ów ma zamiar się zabić i przybył aby go odwieść od tego; ani ów fakt, stwierdzony w ubiegłym wieku, w obliczu najbardziej drwiącego niedowiarstwa, fakt zdumiewający dla ludzi nawykłych robić z wątpienia broń przeciw niemu jednemu, ale zupełnie prosty dla paru wierzących: Alfons Marja de Ligouri, biskup w Sainte-Agathe, udzielił pociech papieżowi Ganganelliemu, który widział go, słyszał, odpowiadał mu; równocześnie zaś, w bardzo znacznej odległości od Rzymu, biskup pogrążony był w ekstazie, u siebie, w fotelu, w którym siadał zazwyczaj odprawiwszy mszę. Wróciwszy do zwykłego życia, ujrzał klęczące przy nim sługi swoje, którzy wszyscy mieli go za umarłego. „Moi przyjaciele, rzekł, Ojciec św. umarł właśnie”. W dwa dni potem, goniec potwierdził tę wiadomość. Godzina śmierci papieża schodziła się z godziną w której biskup odzyskał zmysły. Lambert nie pominął świeższej jeszcze przygody, która się zdarzyła w ubiegłym wieku młodej Angielce. Kochając namiętnie pewnego marynarza, puściła się doń z Londynu i znalazła go sama, bez przewodnika, w puszczach północnej Ameryki, gdzie przybyła aby mu ocalić życie. Ludwik spożytkował do swego dzieła misterja starożytnych, dzieje męczenników, zawierające najchlubniejsze dokumenty woli ludzkiej, demonologów średniowiecznych, procesy kryminalne, badania medyczne, wyróżniając wszędzie prawdziwy fakt, prawdopodobne zjawisko z cudowną przenikliwością.