Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dymiąca apetycznemi daniami, łechcąca podniebienie. Ujrzał tłum przyjaciół w otoczeniu strojnych i czarujących kobiet z odkrytemi piersiami, obnażonemi ramionami, z włosami pełnemi kwiatów, z błyszczącemi oczyma, każda w innym typie, drażniąca pod rozkosznem przebraniem. Jedna uwydatniła ponętne kształty irlandzkim kubraczkiem; druga miała na sobie lubieżną baskinę andaluzyjską; ta, nawpół naga, jako Djana Łowczyni; ta znów, skromna i pełna miłości, w kostjumie panny de la Vallière: wszystkie jednako chętne do szału i upojeń! Oczy biesiadników błyszczały radością, miłością, rozkoszą. W chwili gdy martwa twarz Rafaela pojawiła się we drzwiach, buchnął nagły okrzyk, szybki, migotliwy jak promienie tej improwizowanej biesiady. Głosy, zapachy, światło, te porywająco piękne kobiety, podziałały na wszystkie jego zmysły, obudziły jego żądzę. Rozkoszna muzyka ukryta w sąsiednim salonie pokryła strumieniem harmonji ten upajający zgiełk i dopełniła osobliwej wizji. Rafael uczuł, iż rękę jego ściska pieściwa dłoń, dłoń kobiety, której świeże i białe ramiona wyciągały się aby go utulić, dłoń Akwiliny. Zrozumiał, że ten obraz nie był mglisty i urojony jak ulotne orazy jego wyblakłych snów, wydał straszliwy krzyk, zamknął nagle drzwi i uderzył służącego w twarz:
— Potworze, poprzysiągłeś tedy mnie uśmiercić! krzyknął.
Następnie, drżąc cały od niebezpieczeństwa jakie mu groziło, znalazł siły aby się dostać do pokoju, wypił silną dawkę snu i położył się.