Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biedne dziecko wyszło.
— Jakto! wykrzyknął Rafael znalazłszy się sam, dziś, w wieku nauki, kiedyśmy odkryli że djamenty są krystalicznym węglem, w epoce gdy wszystko umiemy wytłómaczyć, kiedy policja stawiłaby nowego Mesjasza przed sąd i przedłożyłaby jego cuda Akademji, w czasie w którym wierzymy tylko w to co stwierdzone notarjalnie, ja miałbym wierzyć, ja, w jakieś Mane, Tekel, Fares?... Nie, na Boga, nie uwierzę aby najwyższa istota mogła znaleźć przyjemność w dręczeniu niewinnego człowieka... Idźmy poradzić się uczonych.
Przybył niebawem, pomiędzy Halą win, olbrzymim zbiornikiem beczek, a Salpêtrière, olbrzymiem seminarjum pijaństwa, nad małe bajorko, gdzie pluskają się kaczki, wyróżniające się rzadkością gatunków, a mieniące ich kolory, podobne katedralnym witrażom, błyszczą w promieniach słońca. Wszystkie kaczki świata były tutaj, krzycząc, chlapiąc się, żerując i tworząc coś w rodzaju kaczego parlamentu, ale na szczęście bez konstytucji i zasad politycznych. Żyły nie lękając się myśliwych, pod okiem przyrodników którzy zaglądali na nie od czasu do czasu.
— Oto p. Lavrille, rzekł odźwierny do Rafaela, który poprosił o audjencję u tego arcykapłana zoologji.
Margrabia ujrzał małego człowieczka głęboko zatopionego w mądrych dumaniach nad obrazem dwóch kaczek. Uczony ten, człowiek w sile wieku, miał fizjognomję łagodną, osłodzoną jeszcze uprzejmym wyrazem; ale w całej jego osobie wyrażała się na-