Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szłości niewymiernym punktem? Oderwani od teraźniejszości, popadamy w martwotę aż do chwili w której wejdzie nasz lokaj i oznajmi: „Pani hrabina powiedziała, że oczekuje pana”.
Cuda, których widok ukazał młodemu człowiekowi wszystkie postacie istnienia, wprawiły duszę jego w przygnębienie, jakie rodzi się u filozofa z naukowego spojrzenia na nieznane twory. Żywiej niż kiedykolwiek zapragnął umrzeć; osunął się na krzesło kurulne, pozwalając spojrzeniom swoim błądzić przez fantasmagorje tej panoramy przeszłości. Obrazy rozświetliły się, głowy Dziewic uśmiechnęły się doń, posągi ubarwiły się złudnem życiem. Pod osłoną mroku, wprawione w taniec gorączką która kipiała w jego obolałym mózgu, twory te ożywiły się i zaczęły pod nim wirować. Każdy magot wykrzywiał się w jego stronę; powieki osób na obrazach wpół opadły na oczy, aby im dać wypocząć. Każdy z tych kształtów zadrżał, zatrząsł się, ruszył się z miejsca, poważnie, lekko, z wdziękiem lub brutalnie, wedle swoich obyczajów, charakteru i budowy. Był to tajemniczy sabat, godny fantasmagorji oglądanych przez doktora Fausta w Brocken. Ale to zjawisko optyczne, zrodzone ze zmęczenia, z napięcia wzroku lub z igraszek zmierzchu, nie mogły przestraszyć nieznajomego. Strachy życia nie miały mocy nad duszą oswojoną ze strachami śmierci. Poddawał się nawet, z jakiemś drwiącem zadowoleniem, kaprysom tego galwanizmu moralnego, którego czary kojarzyły się z ostatniemi myślami dającemi mu jeszcze poczucie istnienia. Cisza