Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieka do Paryża, sam Bóg wie ile tłoczy się pomysłów, poniechanych poezji, zdławionych rozpaczy i krzyków, daremnych pokus i poronionych arcydzieł. Każde samobójstwo jest wzniosłym poematem melancholji. Gdzie znajdziecie, w oceanie literatury, książkę, któraby mogła walczyć na siłę wyrazu z tą gazeciarską notatką:

„Wczoraj o godzinie czwartej, młoda kobieta rzuciła się do Sekwany z mostu des Arts“.

Wobec tego paryskiego lakonizmu, dramaty, romanse, wszystko blednie, nawet ten stary napis: Lamentacje wspaniałego króla Kaërnawana wtrąconego do więzienia przez własne dzieci; ostatni fragment zagubionej książki, pobudzającej do płaczu owego Sterna, który sam opuścił swoją żonę i dzieci...
Nieznajomego oblegało tysiąc podobnych myśli, przebiegały strzępami przez jego duszę, tak jak podarte sztandary fruwają na polu bitwy. Jeżeli na chwilę odkładał brzemię swej inteligencji i swoich wspomnień aby przystanąć przed jakimś kwiatkiem, którego główkę miękko kołysał wietrzyk wśród zieleni, niebawem, owładnięty spazmem życia które prężyło się jeszcze pod gniotącą myślą samobójstwa, wznosił oczy ku niebu: tam, szare chmury, podmuchy wiatru przepojone smutkiem, duszna atmosfera, doradzały mu znowuż umrzeć. Skierował się w stronę mostu Królewskiego, myśląc o ostatnich zachceniach swoich poprzedników. Uśmiechnął się przypominając