Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedyne śpiewu nieme tego świadki.
Wreszcie tłum znika, wody lazur gładki
Krwawo zapłonął, bowiem słońce wstało.

Jan wszystko mniemał, że mu się coś zdało.

Rankiem kapitan ściskał Jana rękę,
Przy szklanic dźwięku niosąc mu podziękę:
— „Jaśniało światło twoje, jak cud jaki
„I oświetlało nam w pomroce szlaki;
„Inaczej byśmy, wprost na skały gnani,
„Nie mogli dotrzeć cało do przystani.“

Jan śmiał się w duchu, gdy wychylał czarę.

W kilka lat znalazł jakieś druki stare,
W nich czytał: „Gdzie to światło okręt wita,
„Stała świątynia ongi Światowita,
„Co rozsiewała jasne światło z góry,
„Wczas, gdy kapłanów rozbrzmiewały chóry
„Statek bezpiecznie mógł omijać skały
„Choć wichry z krańca w kraniec nim miotały.