Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strój elegancki, lubo nieco zaniedbany, zastąpił miejsce łachmanów, z ubiorem wróciła swoboda ruchów i lepsze ułożenie; twarz pozbawiona strasznych kudłów wyglądała wcale przyzwoicie; w czarnych oczach tylko krzaczastą brwią zasłoniętych, zostało świadectwo minionego życia, bezczelność i wyuzdana swawola, połączona z cynicznym uśmiechem.

W Kawiarni (str. 96.)


Ksiądz z miną poważną, świątobliwą, z oczyma na dół spuszczonemi, wyszedł na spotkanie przybyłego. Kudłacz, gdy go zobaczył, stanął jak niegdyś przed portretem Sabiny, wytrzeszczył oczy i zdziwiony przypatrywał się księdzu czas długi. Potem postąpił ku niemu i zaglądając w oczy, odezwał się:
— Czy mnie oczy nie łudzą? Tyżeś to, Piotrze?