Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myślałem że ciebie już dawno zahaczyli do kwacza (wsadzili do kozy) a ty jak forsacz (bogacz) jaki, chodzisz po święcie. Oho! tęższy z ciebie andrus, niż my wszyscy, choć przed nami udawałeś fryca. My wszyscy, jak byliśmy, tak jesteśmy chorłakami! Rudy w kwaczu, Drągal wiarusem (skazany) w manelach (kajdany) na pięć lat za grubą jakąś buchankę; ja, ot, zeszedłem na dziada — a z ciebie pan! Niech cię pierony biją — tęgi z ciebie i klawy chłop.
Tu objął szyję jego ramieniem i chciał go przycisnąć do siebie. — Kudłacz usunął się, unikając tych gorących oznak przyjaźni.
— Gdzieżeś się tak obłowił — powiedz? — ciągnął Kłyk daléj.
— Nigdzie; pracuję, zarabiam i mam.
— A bodajś ty tak ręce i nogi połamał, jeżeli to prawda — zaklął śmiejąc się Kłyk. Kto raz już szewrować zacznie po naszemu, tego do lada roboty nie napędzisz. Ta i ja próżno nie siedzę — człowiek robi to i owo — a przecież gałganami świecę.
Tu szarpnął się za podarty rękaw.
— No, przyznaj się, jakie rzemiosło tak ci korzystnie idzie? — pytał znowu — musiałeś do hrabskich chyba przystać andrusów, bo taki elegant z ciebie.
Wiktorowi nie na rękę były te pytania i samo spotkanie z dawnym towarzyszem