rzadko kiedy dochodząc do mili i z tego powodu mogli trzymać okna otwarte, co im dawało możność dokładniejszego widoku; jeżeli chwilami odczuwali zbyt silne ciśnienie atmosfery Jowisza, wtedy wznosili się w górę, a gdy barometr stawał na 30 stopniach, mieli powietrze zupełnie takie, jak na ziemi.
Z obliczeń ścisłych wypadło, że robiąc sto mil na godzinę, będą potrzebowali 26 dni ziemskich, aby dotrzeć do bieguna.
To też z nadejściem nocy chcąc bieg statku przyśpieszyć, zamknęli okna, wzbili się wyżej i stosowne zrobili przygotowania.
Nad ranem zauważyli kilka błyszczących punktów; za pomocą teleskopu rozpoznali, że były to ognie pochodzące z wybuchów wulkanicznych; stąd wyprowadzili wniosek, że muszą znajdować się w blizkości oceanu, wulkany bowiem potrzebują sąsiedztwa wielkiej przestrzeni wód, które dostarczałyby im pary potrzebnej do wybuchów.
O wschodzie słońca zauważyli, że wczorajszy widok zmienił się zupełnie. Płynęli po nad brzegami oceanu, rozciągającego się na lewo tak daleko, jak mogli dojrzeć. Linija wybrzeża ciągnęła się prawie prosto z północy na południe, a wulkany rozsiane wzdłuż wybrzeży, jaśniejące wśród nocy, teraz tylko dawały dowody swego istnienia, wypuszczając z kraterów kłęby dymu i pary. Dziki i pierwotny wygląd okolicy zastanowił ich swą niezwykłością. Góry i skały nagie, ostre, strome, niezmiernej wysokości, dowodziły jasno, że ta strona planety była jeszcze w stanie formowania; te wyniosłości stracą wiele, gdy przejdą przez nich wielkie zbiory wód, a zimna
Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/160
Wygląd
Ta strona została skorygowana.