Przejdź do zawartości

Strona:PL Arystofanes - Lysistrata.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
AKT II.
Noc. — Ta sama dekoracya. — Księżyc blado przyświeca.
SCENA I.
Przy podniesieniu kurtyny pauper przebiega przez scenę i gwiżdże marsz ateński. Nagle słychać w domu Lysistraty hałas. Drzwi się otwierają i zamykają z trzaskiem za Lykonem, wyrzuconym na ulicę.
lykon (bez płaszcza, przerażony, stoi chwilą nieruchomy).

Na Heraklesa! Wyrzucony zostałem z własnego domu, ja, kapitan o trzech kitach. Tak jest! Z rozkazu mojej żony, niewolnicy wypchnęli mnie za drzwi... i to jeszcze jak! Co to za kobieta! Ale to się tak nie skończy (krzyczy). Hola! Midasie! Frugasie! Masyntasie! Przeklęci niewolnicy, udają, że nie słyszą, nawet nie odpowiadają (idzie do drzwi domu). Lysistrato! potworze, tygrysico, czarownico... kobieto, otwórz. (Słodszym głosem) Nie żartuj, wiem, że stoisz za drzwiami. Moja Lyzeczko, moja kobiecinko, mój złoty chrabąszczu, moja sarneczko, moja Lysistratko, moja Lysistrateczko... otwórz. Cóż ci zrobiłem... ja mam prawo. (Wrzeszczy) Ja mam... prawo! No, słyszysz, mówię spokojnie. Wiem, że jesteś tam za drzwiami. Wywalę drzwi nogą i nos ci stłukę, ładny, śliczny nosek... Jak mówię, tak zrobię. Nie odpowiadasz?