Przejdź do zawartości

Strona:PL Arystofanes - Lysistrata.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z pasożytami, darmozjadami, próżniakami i dłużnikami skarbu; wstrząsnąć kilkakrotnie tą mieszaniną, silnie ją zgremplować, jak my czynimy z wełną, wysnuć wtedy nić, w kłębek ją zwinąć i dopiero uprządz dla ludu odzież.

agatos.

Rzeczpospolitą do wełny przyrównywasz? Skąd raptem kobietom o wojnie rozprawiać?

lysistrata.

Mamy prawo, bo my większą połowę ciężarów ponosimy, bo my rodzimy obrońców ojczyzny, a stratę dzieci naszych, w bezrozumnych przedsięwzięciach, gorzko opłakujemy!

agatos (wzruszony, zasłania oblicze i odwraca się z głębokiem wzruszeniem).

Zamilcz! Nie przypominaj naszych klęsk! (chwila uroczystego milczenia).

lysistrata (bierze go za rękę).

Jak dalej tak będziecie postępować, smutnym będzie koniec Aten.

agatos.

Ateny wiecznie wolnemi będą.

lysistrata (wskazując na północ).

Stamtąd grom spadnie i chyba po wiekach z pod niego zmartwychwstaną Ateny (z głębokiem uczuciem). Przysięgnij, że mi dopomożesz, że za pokojem przemówisz.