Przejdź do zawartości

Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


W królewskim zamku mieszka
Śliczna królewna Śnieżka,
A Śnieżką się nazywa,
Bo jest jak lilja żywa,
Jak żywa róża biała,
Jak śnieg, co zima słała,
Bez żadnej skazy biały,
A czysty jak kryształy.

Śnieżka ma tatę swego,
Monarchę potężnego;
Ten, choć królestwem włada,
Nikogo nie napada.
Siedzi spokojnie w domu,
Nic nie chce wziąć nikomu,
Musztruje swych rycerzy —
I mile czas mu bieży.


Królewna — kwiat nad kwiatki — dawno już nie ma matki; każdy umierać musi, lecz Śnieżce żal mamusi! bo taka młoda była, córeczkę tak pieściła, a teraz w zimnym grobie śpi, odpoczywa sobie.
Jakiż to smutek wielki, gdy zbraknie rodzicielki! gdy niedorosłe dziecię jest samo na tym świecie. Nędzarce, czy królewnie, serduszko pęka pewnie, bo — wszyscy myśl tę znamy: nikt nie zastąpi mamy.
A tutaj na dobitek król ojciec (zwał się: Kwitek) ożenił się na nowo z sąsiednich ziem królową, co dawno była wdową.
Ta wdowa, wyznać muszę, niedobrą miała duszę, złośliwą i zdradziecką ... I cóż jej obce dziecko? Nigdy jej nie lubiła, choć Śnieżka taka miła, a im wyrasta ładniej, tem jej nie znosi snadniej.