Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To nią kłuje; to nią znów
Szachnie w same czubki łbów!
To po nogach ich uderzy —
I nie przeszło pięć pacierzy.

A już martwy runął smok.
A zaś djabeł umknął wbok
I do piekła prosto wraca,
Krew tamuje, rany maca!

Właśnie rozwidniło się;
Janek dalej śpieszyć chce.
Aż tu patrzy: Góra szklana
Stoi srebrna i świetlana.

Wnijść na górę — trudna rzecz!
Boki śliskie, gładkie precz,
Ale mądry nasz Jaś młody
Kosą wyrąbuje schody!

Co wyrąbie jeden schód,
To się wspina jakby z nut,
I nakoniec wlazł na szczyty,
Aż pod gwiazdy, pod błękity...




IX.


Na szklanej górze,
Srebrem błyszczącej,
Płynie źródełko
Wody żywiącej.

Tak ślicznie szumi
Fala po fali,
Zadzwoni piosnką
I biegnie dalej.