Przejdź do zawartości

Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I.


Na zamczysku mieszkał król,
Mnogo miast miał, mnogo pól,
A wolaków sto tysięcy,
Sto tysięcy, albo więcej.

Lecz nad berło, nad swój tron,
Jedynaczkę kochał on,
Jedynaczkę, swoją córę,
Śliczne ptaszę złotopióre.

Modre oczy, krucza brew,
A na ustkach zawsze śpiew,
A serduszko miłosierne,
Takie dobre, takie wierne.

Gdy usłyszy biednych płacz;
Już na zamku jej nie patrz!
Już ci leci do nędzarzy:
Miodem, chlebem, mlekiem darzy.

Więc tę cudną, gdyby maj,
Umiłował cały kraj,
Ludzie za nią przepadali,
Krwiby z serca dla niej dali.

Gdzie się ruszy — za nią wślad
Białej lilji rośnie kwiat,
Pędem biegną małe dzieci,
A słoneczko w twarz jej świeci.

I nie schowa się na pewno,
By nie rozstać się z królewną.