Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Będzie z niego miał wyrękę
Siwowłosy bibljopola:
Mikołajek, mościpanie,
Nie zależy nigdy pola!

On podniesie kunszt drukarski,
Zyska w świecie aplauz szczery,
Jako niegdyś Szarffenbergi,
Piotrkowczyki i Hallery!


IV.

Na nieszczęsny ród człowieczy
Idą troski nieustanne:
Ujrzał kiedyś młody Karwasz
Francuzicę, dworską pannę.

Jak bestyjka mrugnie oczkiem,
Jak uśmiechnie się zdradliwie —
Tak niebożę Mikołajek
Z miłowania ledwo żywie.

Już mu księgi nie smakują,
Już się w kramie nie ukaże:
Żałośliwie i tęskliwie
Gra pod wieczór na gitarze.

W jego izbie długo, długo,
Płonie lampa w nocną ciszę:
Rzecz okropna! crimen! zgroza!
Syn burmistrza rytmy pisze!