Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Takie w niem krwawe zatopiły szpony,
Że konam z bólu... z tęsknot... z łez... szalony!

Czy ty nie tęsknisz? Powiedz! Czy o zmroku
Nigdy łza żalu nie błyśnie w twem oku?
Czy się nie łudzisz, że tak jest, jak było?
Czy ty nie pragniesz, żeby to wróciło,
To, o czem marzę, jak w stepie wędrowiec
Śni o oazie? Czy nie pragniesz? Powiedz!

Przyjdzie tęsknota!... Siądzie na twym progu,
Pod stopy rzuci garść cierni, garść głogu;
Kędy krok zwrócisz, w ślad za tobą wionie,
I mgłą przysłoni twoje białe skronie,
I w twego serca zamieszka świątyni
I krew ssać będzie... tak, jak ze mną czyni...

W bezsenne noce, w straszne moje noce,
Gdy, jak przy trupie blask świecy migoce,
Gdy chorych nerwów szamoce mną władza —
Tysiące myśli czaszkę mi rozsadza,
Ssą mózg, żrą serce myśli te płomienne,
W straszne me noce... w noce me bezsenne...

Wiesz, o czem myślę?... O tem, że Bóg w niebie
Ciebie przeznaczył dla mnie, mnie dla ciebie,
Że wionął na nas boskim swym oddechem,
Mówiąc: „szczęśliwi bądźcie!...“ I z uśmiechem
Patrzył na dzieci rozkochanych dwoje...
I gdzież to szczęście? gdzie to szczęście moje?...

Wiesz, o czem myślę?... O tem, że Bóg w niebie
Chciał, byśmy razem szli po życia glebie,