Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pieśni nie wolno tarzać po kałużach,
Jak nie podobna orła zmienić w żmiję.
W życiowych smutkach i w życiowych burzach,
Gdy serca stygną, gdy zmrok niebo kryje,
Niech ona śpiewa o majowych różach,
Niech ona wianki z wonnych kwiatów wije,
Niech wiosennemi barwy świat obleka,
Choć zima blizka... choć wiosna daleka...

Dzisiaj, gdy wszyscy prawie zapomnieli
O krajach marzeń, uniesień i złudzeń,
Niechaj pieśń spłynie w swej dziewiczej bieli,
Niech tłum oczyści z duchowych obrudzeń,
Niech serca wskrzesi i myśl wyanieli,
I da sen złoty... choćby bez przebudzeń,
Niech świat ukaże w barw tęczowych ramie,
Niech ona kłamie — lecz szlachetnie kłamie...

A jeśli chcecie, by inaczej śpiewać,
By schlebiać czerni zgłupiałej i nizkiej,
By jadem bryzgać i błoto rozlewać,
I czystych natchnień gasić złote błyski,
I w arlekinów szaty się odziewać,
I mieć dla podłych sprzedajne uściski —
Gdy tego chcecie... trzeba wam pieśniarzy
Z przegniłą piersią i z hańbą na twarzy...

Bo tych, co wierzą w kapłaństwo śpiewaków,
Co nad chwilowe wyżsi są zamiecie,
Tych wam nie ściągnąć z napowietrznych szlaków,
Tych wam nie ujrzeć w innym niż ich świecie;