Przejdź do zawartości

Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Potwarcom pieśni.


Wy się śmiejecie z uroków i cudów,
Wy się śmiejecie z fantazyi polotów,
Z mistrzów poezyi, z przedniej straży ludów
Czyniąc Orlandów albo Don Kiszotów;
Pieśń, która serca wśród życiowych trudów
Strzegła od bólu i od zwątpień grotów,
Co wiodła duchy pod tarcz słońca złotą,
Z sfer ideału chcecie zepchnąć w błoto?

Chcecie ją w błoto zepchnąć i pokalać,
I archanielskich pozbawić ją skrzydeł:
Serc nie powinna wiarą dziś ostalać,
Ani słonecznych tworzyć malowideł,
Ani nad głodem duchów się użalać,
Karmiąc je chlebem tęczowych mamideł, —
Niech ona świata nie czyni piękniejszym,
Niech żyje bytem ludzkim... i dzisiejszym!

Niech żyje bytem dzisiejszym?! Więc chcecie
W strofach pieśniarzy słyszeć nerwów granie,
Najbrutalniejsze zmysłowe zamiecie,
Najszlachetniejszych porywów konanie,
W tych dziwnych pieśniach wszystko to znajdziecie,
Co najbrudniejsze wydają otchłanie,
Wszystko, co dzisiaj ludzkim duchem miota —
Władzę niewiary i gorączkę złota...