Strona:PL Artur Oppman - Pieśń o Rynku i Zaułkach.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Życie tu się tak dziwnie uczuciem nasila
I tak skraca się przestrzeń lat wielu, snów wielu,
Że wieki, które przeszły, są jak jedna chwila,
Co właśnie w dniu dzisiejszym stanęła u celu.

Gdy zbłądzisz w te kąty o wieczornej porze,
Kiedy wnikliwa cisza nad miastem przepływa,
To tak, jakbyś się ocknął w innej czasów porze,
Która jest twemu sercu jedynie właściwa.

Przeminęły stulecia, a ty wiesz, że ongi
Tak samoś chodził tędy, jak teraz, po wiekach,
I oglądałeś w niszach te same posągi,
Z tem samem drżeniem serca, z tą łzą na powiekach.

I pod tamtemś okienkiem przystawał ukradkiem,
Ukochanej twarzyczki czekając widoku
I rączki, co rzuconym obdarzy cię kwiatkiem,
Byś cudną wizję szczęścia całą noc miał w oku.

Lubię was krętych ulic wąskie korytarze,
Stare domy zaułków, szare i posępne,
Godziny na zamkowym bijące zegarze
I odwiecznych kościołów wieże wniebowstępne.

I choć tak po królewsku ubarwił się Rynek,
Wy zostańcie, jak teraz, w swojej mgle szarości,
Jak lat, które minęły, zmurszały wspominek,
Może smutny, lecz godny i czci i miłości.