Przejdź do zawartości

Strona:PL Artur Oppman - Legendy warszawskie.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc lezie pomaleńku, wprost ku łóżku dziewczyny służebnej. Uniósł pierzynę z jej głowy, przygląda się, a dziewucha dech zataiła w sobie, ani drgnie. Coś się zbójowi w niej nie spodobało, coś widać, psi syn, zauważył takiego, że niedowierza; schylił się, nasłuchuje, czy równo oddycha: równo.