Strona:PL Artur Oppman - Kronika mieszczańska.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
N




IV

Na całym rynku blask się czyni,
Od pstrych materyj bolą oczy,
Kiedy z rodziną do świątyni
Pan Malcher Gąska dumnie kroczy.
 
Przy złotym pasie kord podzwania
W pochwiech od srebra i szarłatu,
(Karabel łyczkom prawo wzbrania,
Ale excepto magistratu).

Gęba czerwona, wąs sumiasty.
Szata barwista i srebrzysta!
A cóż dopiero cne niewiasty!
A ona Zofka! Ona Krysta!

Jakie bandele! brokatele!
Na białych łonach i ramionach!
A owe kolce! a manele!
W balasach![1] — w perłach! — w parangonach![2]



  1. Balasy — rubiny.
  2. Parangony — dyamenty.