Strona:PL Antoni Sobański - Cywil w Berlinie.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawiązywaniu kontaktu z niemiecką dzisiejszością będziemy musieli wciąż powracać do tego zagadnienia. Bo albo zdziwi nas, że jakaś wybitna jednostka czy grupa nie zaryzykowała skórą (o głowie nie mówię, bo męczeństwa wymagać można tylko od siebie samego, chyba że się jest rządem), albo też, że ludzie stojący bezwątpienia poza niebezpieczeństwem represyj, a przeciwnie, posiadający pełną kontrolę nad aparatem władzy, postąpili, zdawałoby się, po tchórzowsku. Tymczasem wcale nie. Oni są poprostu organicznie niezdolni do wystąpienia z szeregu. „Gänseschritt“ nie znosi arytmji; dobry żołnierz nie myśli, tylko swoje robi. A że to „swoje“ czasem jest cudzem życiem, no to trudno.

Przyszedł wieczór. Spotykam się na kolacji z pierwszym moim berlińskim znajomym. Idziemy do Schlichtera. Jest to knajpa, gdzie schodziła się cała bohema. Nie wstydzę się w tym wypadku tego skądinąd żenującego sło-