Ale w gruncie poezja jest to rzecz dziecinna —
Daleko mi ważniejszą zda się sprawa inna.
Między balem a balem — dla pustej igraszki
Śród spleenu mgieł londyńskich — pisałem te fraszki,
Lub w podróży, gdym brzegi porzucił ojczyste.
Lecz teraz idą czasy wielkie i ogniste.
Z niewoli się podnoszą zdeptane narody,
Hellada się wydziera ku jutrzniom swobody.
I, zapewniam cię, panie, czas już niedaleki,
Kiedy ujrzysz swobodne, odrodzone Greki.
Tak Byron lubi mówić, signore Polacco,
Lecz w istocie miłością otacza jednaką
Zarówno swoje pieśni, jak i swoje czyny,
Bo władcą chciałby zostać obojej dziedziny.
Nie sądź, że już zaprzestał nowe pieśni tworzyć;
Mogłabym jego nowe księgi ci otworzyć:
Dzieje Sardanapala — Kaina — Manfreda,
Gdzie, chociaż go przewyższyć nic już, zda się, nie da,
Przewyższył jednak siebie sam!
Nie dziw, o pani,
Miłość moja dotychczas krążyła w otchłani
Błędów, kaprysów, igrzysk. Każda ukochana
Była dla mnie poprostu kielichem szampana,
I nigdy nie kochałem z powagą należną:
Dziś dopiero poznałem tę tu biało-śnieżną
Istotę; dziś dopiero kocham po raz pierwszy!