Nie ronię łez w padole mąk,
Bez ciężkich dumań patrzę w mary.
Zapomnę dni minionych lat,
Uroni krasę zżółkły kwiat
I rosy rzeźwe mżyć przestaną…
Szeregiem ciężkim chmury staną.
I będą… będą gasły oczy.
Sen śmierci usta me zamroczy
I pocznie tulić serca szał…
I wołać będę aż do końca
Temu, kto zbudzi z brzaskiem słońca —
Blademi usty chwałę chwał…
O, CHWAŁA CI!…
O chwała, chwała Ci — za fale, huczne mocą,
Za ich, szumiący w dal, wieczystej krasy głos,
Za mój słoneczny dzień, za echa, mknące nocą,
Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros.
Głos jutrzni woła mię, — rzuciwszy senne łoże,
Podziwiam świetność Twą w rozblasku złotym chmur,
Przywodzę na myśl sen, a modląc się w pokorze
Radosnem sercem ślę dziękczynnej chwały chór.