Niech nie wstrzymają was! Na trud! na krwawe poty!
Wam przeznaczone jest przewiercić pierś opoki.«
W ten mig, jak jeden mąż, podnieśliśmy swe dłonie,
Tysiące młotów wraz o skałę załomocą,
A skała pęka, drży, tysiącem iskier zionie,
My wszyscy bijem wciąż w kamienną pierś i skronie
Z upartą, żądną ran, rozpaczną jakąś mocą.
By wodospadów ryk, jak bitwy szczęk orężnej,
W granity wciąż i wciąż dzwoniły w takt oskardy;
I coraz nową piędź od skały niebosiężnej
Zdobywał tak nasz huf. Choć walki los potężnej
Kaleczył wielu z nas — młot walił w kamień twardy.
A wiedział każdy z nas, że sławy nie dosięże,
Że naszych krwawych łez zapomni myśl ludzkości,
Że wówczas drogą tą podążą inni męże,
Gdy my przebijem ją, gdy skruszym tu oręże
I gdy już w prochu tym wygniją nasze kości.
Lecz czyśmy wyszli tu po wawrzynowe wieńce?
Niech bohaterów skroń ozdobią wirydarze!
A my — niewolni my, nie sławy namaszczeńce,
My, z woli własnych dusz, wolności przyszłej jeńce,
Co ten postępu szlak krwią znaczą, — kamieniarze!
I ufał każdy z nas, że swemi ramionami
Rozkruszy skały pierś, rozbije w puch granity;
Strona:PL Antologia współczesnych poetów ukraińskich.djvu/16
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.