Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Ty, która mi noce burz na dni pogody przemieniasz, w głębiach snu mi jawy gasisz, w bezbrzeżne dale odsuwasz pobliża która mi w sercu błędne ognie rozpalasz i czarne kwiecie ku życiu niecisz —
O jasna moja —
Już tysiąc razy świat się przeobraził, odkąd Twe ostatnie spojrzenie chłonęło gasnące blaski mej duszy, a wciąż jeszcze widzę Twą drobną twarz dziecka i złotą koronę jedwabnych włosów wokół twej skroni, widzę, jak dwie łzy spłynęły w blady uśmiech, co tlał na Twych ustach i słyszę, jak głos ciemną skargą się żali.
Ty, która mi rozrywasz pieczęcie wszelkich tajemnic i czytasz runy ukrytych sił, a po wszystkich szałach mego życia roztaczasz się tęczą łaski od jednego nieba do drugiego — nigdy jeszcze nie wichrzyły się taką burzą gwiazdy moje, nigdy jeszcze nie płomieniała jasność, co Twą skroń wieńczy, tak krwawymi błyski, jak teraz, kiedym Cię już na zaw»ze utracił.
Przed Twe nogi rzucam gwiazdy moje, stopy, Twe oplatam snów mych czarnym kirem, a w ręce Twoje kładę me serce — me serce...