Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kwiaty się chylą strwożone i drżące,
Zielona łąka lśni w złocic i ponsie,
Rosy upadły w głąb trawy i skrzą się,
Satyry tańczą, jak wichry, po łące.

Wraz za kosmate ująwszy się ręce,
Obłędnem kołem wirują uciesznie,
Wydęły usta i krzywią się śmiesznie,
W wesołej, dzikiej, młodzieńczej piosence.

Wichrowe stopy rwą młodych traw sploty,
Wichrowym ruchem podnoszą się łona,
W kosmatych piersiach drżą serca, jak młoty,
Prężą się hardo kosmate ramiona.

Na złote rosy stoczyło się słońce,
Szaleje młodość śród kwiecia i blasku...
Małe satyry, wybiegłszy o brasku,
Wiosenny taniec zawodzą po łące.



FAUN I ECHO.

Faun kochał psotne echo, co mu snuło czary
Po zielonej leszczynie, w złoty ranek letni,
I piosenkę dobywał z wierzbinowej fletni,
Nasłuchując, jak dźwięki powtarza las stary.

Słuchały go konwalie, od rosy wilgotne,
Ślaz złocisty, błyszczący brylantem w łzach słońca,