Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wnieście mi głowy przez litość z tej toni,
Bo cierpieć dłużej — nad siły...

Śpię już przez wieki lepszych dni tęskniący,
Leczcież me rany, bo sam gdy z snu wstanę
Zbudzony słońcem i uczuję ranę —
Zmiażdżę na piersi rój wampirów ssący,
Chwycę strop, dźwignąć chcąc z ziemi śpiącej,
I niebo przyciągnę do ziemi«.

Leżący olbrzym zawodził daremno,
W górze szalała uczta i rozpusta...
Klęknąłem przy nim, spiekłe jego usta,
Zwilżałem łzami, skroń całując ciemną.
Nagle... sen pierzchnął... jaw stanął przede mną...
Ów olbrzym — lud biednej mej ziemi...