Na sianożęci
objętej szarą olsz obręczą
żałobne święto dziś się święci
i jakaś krwawa msza się prawi — —
w rękach kosiarzy,
co jakby długi klucz żórawi
zwartym łańcuchem wzdłuż stanęli,
ze zgrzytem kosy dźwięczą,
mordercze, ostre kosy!...
W kropel srebrzystej bieli,
co z kwietnych zwisły wiech,
słonko się żarzy
i te łzy zielne osusza — —
krawędzią łąki, jak dziad obdarty, bosy,
jak pogorzelisk drwiący śmiech —
kroczy ugorów, niw i łąk błędna dusza!...
Koszą kosiarze...
Stojących ziół za każdem cięciem wciąż ubywa...
Już popod olsze została łąki ledwie grzywa,
w której się mnoga rzesza
przeróżnych stworzeń skupia...
Zgrzyr, co się z ostrych kos wykrzesza
na tułactw miedze iść im każe...
Koniec... Pokosy wpoprzek sterczą:
zaległa łąkę cisza trupia...
Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/210
Ta strona została przepisana.
SIANOBRANIE.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/80/PL_Antologia_wsp%C3%B3%C5%82czesnych_poet%C3%B3w_polskich_%281908%29.djvu/page210-1024px-PL_Antologia_wsp%C3%B3%C5%82czesnych_poet%C3%B3w_polskich_%281908%29.djvu.jpg)