Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiech słodki jak poranek maju,
Śpiewał cudnie, jako słowik w gaju,
Miód na ustach, miłość miał w swem oku,
Dzielność w sercu — a mnie miał przy boku.
Tak nam biegły jasne dni pogody,
Jako parze synogarlic młodéj.
Dnia jednego rzekł mi: — „Żegnaj miła,
Już godzina rozstania wybiła;
Patrz, tam w dali wróg podpala sioła,
Szabla szczęka, — jej to głos mnie woła:
Widzisz hufiec palikarów zbrojny,
Mnie czekają, by pójść w taniec wojny,
Słyszysz dzieci jęk i kobiet łkanie,
Mnie czekają, bym się pomścił za nie.“

— „O mój wierny! idziesz w świat daleki,
I mnie tutaj rzucasz bez opieki,
Tam, piękniejsze spotkać możesz w drodze,
I zapomnisz o swojej niebodze“...

— „Nie płacz dziecię, nachyl ku mnie czoło,
Jeszcze uścisk, bądź zdrową, wesołą,
Ja ci będę aż do zgonu stałym.
Trzykroć spadnie śnieg całunem białym,
I trzykrotnie roztopi go wiosna,