Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tom ja z tobą, moja droga!
Płacz twój wysłuchany!“ —

Obejrzy się ku niéj miły
Wyciągając ręce:
„Łzy twe Niebo umodliły,
Koniec wspólnéj męce!
Śpiesz Świetlano! już w kościele
Kapłan na nas czeka;
Śpiesz kochanko na wesele,
Droga niedaleka!“ —
Za odpowiedź wzrok wzajemny.
Idą przez dziedziniec ciemny,
Na szeroki ganek,
Gdzie dwa konie niecierpliwe,
Brzęcząc cugiem, jeżąc grzywę,
Czekają u sanek.

Siedli; — konie w szybkim biegu
Zda się nie tkną ziemi;
Z pod kopyt ów chmura śniegu
Wzniosła się nad niemi.
Ciemno wkoło, pusto wkoło,
Step w oczach Świetlany;
I księżyca blade czoło
Omgliły tumany. —