Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wstawszy z przyzby od obiadu
Tam siadali jak w chłodniku
Obaj starcy, przy krupniku,
Jak gołębie. Gadu, gadu,
Słowo zbiega im po słowie:
O Dobruczy, Ukrainie,
Barze, Krymie, Carogrodzie,
Czarnym szlaku, Krasnym brodzie,
Sawie, Marku i Mazepie,
Rusi, Turkach i o Lachach,
Bojach, koniach, zdradzie, strachach;
A Waszeci, a Mospanie,
To ponuro, to wesoło,
Że nam malcom naokoło
Dziwu, strachu, łez nie stanie,
Pokąd kur aż z całej mocy
Nie dał wieści o północy.
............
Zabrzmiał jeno gdzieś brzęk muszy,
Klekot zdroju, szelest gruszy;
Lśni pogodą błękit siny
Ni to stepy Ukrainy;
Złote gwiazdki tlą w błękicie,
Jak wspomnieniem piękne życie:
Wóz się zwrócił o ćwierć nieba,
Kwoczka dziatwę już gromadzi,