Przejdź do zawartości

Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle się w hożym wstrzymawszy podskoku,
Spojrzały na nas ze współczuciem w oku.

A gdyśmy wreszcie donieśli trumienki,
Księżyc zszedł z niebios po szafirów fali,
I począł mowę. Buchły łkania, jęki,
I dzwonów bicie gdzieś w głębokiej dali.

Wład. Ordon.




ZABAWA.
(Z HEINEGO.)

Dwoje nas, małych dziatek,
Lubiało pusto żyć;
Gdzie siana był dostatek
Tam biegliśmy się kryć.

W kurniku, skryci w siano,
Nuż piać, co sił kto miał;
Ki-ki-ri-ki!! myślano
Że istny kogut piał.

W dziedzińcu skrzynia, dała
Schronienie naszym grom;