Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/102

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Pozwoliłaś mi złożyć pałające wargi
    I boleść twa przyjęła me pocałowanie.

    Taka miałem w objęciach, chłodną, zatrwożoną;
    Taką już w dwa miesiące do grobu złożono;
    Taką — mój cichy kwiatku — zwiędłaś mi zawcześnie,
    Zniknęłaś nieujęta, jak widzenie we śnie.
    Uśmiech ostatni życie zawarł w jednem słowie,
    W kołysce cię odnieśli Bogu — aniołowie!

    O! wspomnienie poddasza drogie niewinnością,
    Śpiewy, marzenie, śmiechu weselem bogaty,
    I ty wdzięku nieznany, potężny słabością,
    Coś zawahał Fausta w progu Małgorzaty,
    Czystości dni młodzieńczych: gdzieś mi się podziała?!

    Pokój tobie głęboki... dobranoc ci dziecię!
    Już biała twoja ręka, więcej na tym świecie,
    W noc letnią, po klawiszach nie będzie bujała...

    Wład. Ordon.