Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wdziéj, luba, przepaskę płową
Na ramię, godne pieszczoty,
Przez biust przeciągnij ją zloty,
A wtedy, moja królowo,
Porwę cię w kwefie na ręce,
Jak śpiące ciałko dziecięce.






MADRYT.


Madryt! Księżna to Hiszpanii!
Ileż w jego dróg otchłani
Ocząt biegnie czarnych, płowych,
Ile nóżek filgranowych
Po serenad białym grodzie
O wieczornym stąpa chłodzie!

Madryt! Gdy byk byka goni,
Ileż klaszcze białych dłoni,
Ile godeł się przypina!
Czyż się jedna senorina,
W gestéj gazie, gdy mrok spada,
Przez błękitne schody skrada!

Madryt! Madryt! Tu dzieweczki
Noszą bucik malenieczki,
Z ich figurek ja drwię przecie,
Bo mam jedną tylko w świecie:
Czy blondynka czy brunetka,
Jéj nie warta paznokietka.

Jedną mam. Jéj stara bona
Do czuwania przeznaczona,