Przejdź do zawartości

Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wśród dzikiego krzyku swe serce sam krwawi!
Rzuca na pastwę nocy jęk grobowy taki,
Że z wybrzeży znikają wszystkie morskie ptaki;
Nawet podróżnik, czując, że to śmierci trwoga,
W przestrachu się powierza Opatrzności Boga.
Poeto! Tak téż czynią i wielcy poeci,
Drwić z siebie pozwalają tym, co chwilkę żyją;
Niech się krwią ich uraczą, niech się jéj napiją, —
Oni, jak pelikany, karmią swoje dzieci.
A gdy zaczną rozprawiać o zmysłów rozterce,
O smutku, o miłości, o katuszach zdrady,
Ten koncert nie dowodzi, że stracili serce.
Mieczami są niejako ich grzmiące tyrady,
One kreślą w powietrzu koła najjaskrawsze,
Ale się w ich połyskach krwi dopatrzysz zawsze.

POETA.

Muzo! Tyś nienasycona,
Żądasz wiele, przybądź w ciszę,
Człek na piasku nic nie pisze
W porze przejścia Akwilona.
Kiedyś, kiedyś, u zarania,
Na mych ustach do śpiewania
Młodość rwała się jak ptak;
Alem srogie przeszedł męki.
Dziś najsłodsze nawet jęki
I najcichsze liry dźwięki
Zmiażdżą ją, jak wątły krzak.
1838 r.